Gościem odcinka był o. Waldemar Linke CP – pasjonista i biblista.
Izajasz w Adwencie brzmi „chrystusowo”. Dlaczego?
W Adwencie Kościół często czyta fragmenty Izajasza. Wielu słuchaczy ma wrażenie, że prorok mówi niemal jak świadek wydarzeń z życia Jezusa. Pojawiają się obrazy cierpiącego Sługi Jahwe, pokory, łagodności, ofiary oraz wywyższenia. A jednak Izajasza i wydarzenia ewangeliczne dzielą całe wieki.
O. Waldemar Linke wyjaśnia ten paradoks, stosując trafną metaforę: żeby zrozumieć obraz pod mikroskopem, lepiej stać obok, a nie „siedzieć w tubusie”. Innymi słowy: trzeba wyjść poza nasze współczesne, chrześcijańskie odruchy interpretacyjne i zobaczyć, w jakiej sytuacji historycznej powstawały te teksty.
Proroctwo czy „czytanie po fakcie”?
Biblista porównuje sposób, w jaki czytamy Izajasza, do sytuacji z literaturą romantyczną. Juliusz Słowacki pisał o „słowiańskim papieżu”, a gdy wybrano Karola Wojtyłę, wielu uznało to za proroczą zapowiedź. Tyle że Słowacki nie mógł znać przyszłości w szczegółach. On opisywał napięcia swojej epoki, a kolejne pokolenie odczytało te słowa w nowym kontekście.
Tak samo dzieje się z Biblią. Chrześcijańska interpretacja Izajasza jest faktem, ponieważ Kościół czyta te teksty w świetle Chrystusa. Natomiast chrześcijańskie znaczenie nie istniało „przed chrześcijaństwem”, bo nie mogło. Autorzy i redaktorzy Izajasza opisywali przede wszystkim swoje doświadczenia: upadek państwa, okupację, wygnanie, a potem rodzącą się szansę odrodzenia po zmianie układu sił politycznych na Bliskim Wschodzie.
Kim jest Sługa Jahwe w pierwotnym sensie?
O. Linke pokazuje, że w realiach VII wieku p.n.e. potrzebna była postać, która stanie się centrum odnowy. Jednak prorocka wizja Izajasza nie wskazuje na wodza militarnego ani politycznego stratega. Wskazuje na kogoś zupełnie innego:
- człowieka całkowicie oddanego Bogu,
- człowieka, który realizuje wielkie cele skromnymi środkami,
- człowieka pokornego, łagodnego i gotowego ponieść ciężar za innych,
- człowieka, który wybiera „religijne” narzędzia: ofiarę z siebie, wierność, cierpliwość.
Dlatego w chrześcijańskim czytaniu łatwo dostrzec podobieństwo do Jezusa. Co więcej, Jezus sam nawiązuje do Izajasza, gdy w synagodze odczytuje tekst i odnosi go do swojej misji. To buduje ciągłość między Starym i Nowym Testamentem, a jednocześnie pozwala lepiej zrozumieć, że Mesjasz nie musi wyglądać tak, jak wyobrażała go sobie część oczekujących.
Namaszczony a Mesjasz. Dlaczego to nie to samo?
W rozmowie pada ważne rozróżnienie: „namaszczony” i „Mesjasz” w języku religijnym łatwo się zlewają. O. Linke celowo to rozplątuje.
Każdy król w dawnych obrzędach koronacyjnych był „pomazańcem”, bo go namaszczano. Jednak nikt rozsądny nie nazwie Bolesława Chrobrego „Mesjaszem”. Podobnie w pieśniach o Słudze Jahwe pojawia się motyw namaszczenia, ale to nie znaczy automatycznie, że tekst opisuje dokładnie rozwiniętą teologię mesjańską judaizmu epoki Drugiej Świątyni.
I właśnie dlatego te fragmenty stały się tak ważne dla pierwszych chrześcijan: pozwalały zobaczyć w „namaszczeniu” coś głębszego niż tylko polityczny schemat oczekiwań.
Adwent, Boże Narodzenie i Wielkanoc. Jak Kościół łączy te wątki?
Pieśni o Słudze Jahwe brzmią bardziej pasyjnie niż bożonarodzeniowo. A jednak Kościół czyta je w Adwencie, czyli w czasie przygotowania do Narodzenia Pańskiego. Jak to połączyć?
O. Linke odpowiada prosto i mocno: Wcielenie nie jest „samo dla siebie”. Bóg nie staje się człowiekiem z ciekawości ani dla pokazania mocy. Bóg przychodzi po to, aby przeżyć ludzką kondycję aż do końca, wejść w doświadczenie śmierci i grzechu, a następnie przeprowadzić człowieka poza granicę, której sam nie pokona.
Dlatego Narodzenie i Pascha stanowią jedną drogę. Betlejem otwiera historię, która prowadzi do krzyża i zmartwychwstania. I właśnie to Kościół chce pokazać w liturgii: Dziecię w żłobie ma sens, ponieważ przychodzi „dla nas i dla naszego zbawienia”.
Dlaczego Łukasz podaje fakty historyczne o spisie i Auguście?
W rozmowie pojawia się też pytanie o fragment czytany w Wigilię: spis ludności, panowanie Augusta, konkretne miejsce i czas. O. Linke podkreśla, że Łukasz pisze z myślą o kolejnym pokoleniu chrześcijan. Porządkuje przekaz i nadaje mu większą siłę argumentu.
I tu pada kluczowa myśl: jeśli coś dzieje się „gdzieś i kiedyś”, traktujemy to jako fakt. Jeśli dzieje się „gdziekolwiek i kiedykolwiek”, brzmi jak mit. Chrześcijaństwo od początku ostaje przy tym, że zbawienie dokonało się w historii, a nie w baśniowym „poza czasem”. Dlatego dla Łukasza ważniejsze jest nawet nie to, czy to był akurat ten rok i ta administracyjna decyzja, lecz to, że wydarzenie ma konkret, ma zakotwiczenie, ma historyczność.
„Chrześcijaństwo nie jest religią księgi”. Co to znaczy?
W dalszej części rozmowy pojawia się wątek Benedykta XVI i jego słynnego sformułowania, że chrześcijaństwo nie jest religią księgi, tylko żywego Słowa. O. Linke rozwija tę myśl: Pismo Święte ma w Kościele miejsce fundamentalne, ale nie autonomiczne. Nie chodzi o to, że Chrystus „wynika z Pisma”. Raczej jest odwrotnie: Pismo wynika z Chrystusa, bo to On jest Logosem, Słowem Wcielonym, które nadaje sens lekturze.
Widać to także w sporze między judaizmem a chrześcijaństwem. Spór dotyczy interpretacji, a nie samego depozytu ksiąg. Punkt rozdziału pozostaje jeden: wiara w Jezusa Chrystusa.
Prolog Jana: poezja, która najpierw zachwyca, potem uczy
Na koniec rozmowa przechodzi do Prologu Ewangelii św. Jana: „Na początku było Słowo…”. Ten tekst – jak zauważa o. Linke – ma siłę, która działa nawet wtedy, gdy człowiek nie rozumie wszystkiego od razu. Dlaczego?
Ponieważ to jest poezja mistrzowska. Najpierw porusza pięknem, później zostaje w pamięci, a dopiero potem prowadzi do rozumienia. Ta forma pozwala mówić o sprawach najtrudniejszych: o zjednoczeniu bóstwa i człowieczeństwa, o łasce i prawdzie, które otwierają się w wydarzeniu Wcielenia.
I dlatego Prolog Jana nie ma odpowiednika w literaturze swojej epoki. On nie opisuje „cudownych narodzin” jak w starożytnych biografiach. On ogłasza wydarzenie bezprecedensowe: Bóg stał się człowiekiem.
Izajasz, Adwent i Boże Narodzenie. Jedna droga, jeden sens
Odcinek „Szkoły RUT” pokazuje, że Kościół nie czyta Izajasza „przez przypadek”. Czyta go, bo Adwent to nie tylko oczekiwanie na święta. To czas, w którym chrześcijanin uczy się patrzeć głębiej: widzieć w Betlejem początek drogi, a w drodze sens zbawienia.
Tekst: Grzegorz Kozłowski
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Kozłowski






