Święta Bożego Narodzenia w Radiu Warszawa mają swój własny rytm. To czas, w którym nie tylko gramy kolędy, ale też zatrzymujemy się przy tajemnicy Wcielenia i przy tym, co w świętowaniu najprawdziwsze: rodzina, pamięć, wdzięczność i nadzieja. W cyklu świątecznych rozmów spotykamy się z głosami, które na co dzień budzą słuchaczy, towarzyszą im w pracy i w domach. Teraz zapraszają do wspólnego przeżywania Bożego Narodzenia – w trzech odsłonach.
Weronika Ostrowska i Jarosław Wydra – dziecięca magia i kolęda, która rozświetla szpital
Pierwsza rozmowa prowadzi do wspomnień z dzieciństwa, gdzie święty Mikołaj naprawdę potrafił „przyjechać” na balkon, a dziecięca wyobraźnia widziała renifery i wóz na niebie. Weronika opowiada o rodzinnej „akcji poszukiwawczej”: wychodzenie z dziadkiem przed blok, wołanie Mikołaja i to przekonanie, że… „ja go widziałam”. Rodzice mieli chwilę na przygotowanie stołu, a dzieci przeżywały święta na całego.
Jarosław dorzuca własną historię: raz zobaczył Mikołaja naprawdę – tak przynajmniej pamięta. Do dziś nie poznał jego tożsamości, więc tajemnica trwa, a wspomnienie zostało silniejsze niż same prezenty. W tej rozmowie pojawia się też temat kolędowania w domu: bywa opornie, bywa nieśmiało, ale zawsze warto próbować.
Najmocniej wybrzmiewa jednak opowieść Weroniki o Wigilii, która stała się czymś więcej niż tradycją. Dziadek był w szpitalu. Puste miejsce przy stole ważyło „dużo więcej niż zwykle”. Rodzina po wieczerzy poszła na oddział z śpiewnikami. Zaczęli śpiewać kolędy przy łóżku dziadka – bez instrumentów, po prostu głosem. I nagle do sali zaczęły zaglądać pielęgniarki, pacjenci, przechodzący ludzie. Mówili: „przynieśliście nam świąteczną radość”. To był moment, w którym kolęda stała się realnym światłem w miejscu smutku i samotności.
Ta historia wraca jak przypomnienie: puste miejsce przy stole nie ma być tylko symbolem. Ma nas budzić do troski o tych, którzy święta przeżywają sami. I właśnie dlatego Radio Warszawa zachęca do akcji „Daj kolędę” – żeby śpiew nie kończył się na jednej zwrotce, ale niósł dobro dalej.
Ewa Pietrzak i Grzegorz Kozłowski – roraty, pośpiech i „40 zwrotek” kolędy 🎄⏳
Druga rozmowa zaczyna się od prostego pytania: czy po Adwencie da się wreszcie zatrzymać? Ewa odpowiada szczerze: zminimalizować pośpiech jest bardzo trudno, choć z wiekiem człowiek coraz bardziej za tym tęskni. Opowiada o roratach, o dziecięcych lampionach z bibuły i krepiny, o wzruszeniu i o tym, jak łatwo w emocjach… spalić własny lampion.
Grzegorz dorzuca anegdotę z rorat, która mogłaby być sceną z filmu: człowiek budzi się „z nawyku”, ubiera, wsiada na rower, jedzie pod kościół, po drodze wywraca się na oblodzonym chodniku… wstaje dzielnie, podchodzi do drzwi i odkrywa, że jest 3:30 w nocy. Roraty jeszcze nie istnieją, ale determinacja – jak najbardziej.
W tej rozmowie kolędy mają dwa oblicza. Grzegorz – jako chórzysta – mówi wprost: śpiewanie kolęd w chórze bywa męczące, bo repertuar często się powtarza. Ale w domu to zupełnie inna historia: bardziej osobista i prawdziwa. I tu pojawia się „perełka”: wersja „Wśród nocnej ciszy” z około 40 zwrotkami, ułożona tak, by dało się ją śpiewać przez całą liturgię. Rodzinny test? Połowa wystarczyła, bo „głosy już nie dawały rady”.
Ewa dzieli się też mocnym, bardzo codziennym obrazem świąt: urodziny mamy 24 grudnia, imieniny w rodzinie, urodziny dziecka – życzeń jest tyle, że gwiazdy betlejemskie mogłyby się pogubić. A mimo to kolędowanie jest ważne. Ewa mówi o przyzwyczajeniach: gdy przez lata pasterka zaczynała się zawsze od „Wśród nocnej ciszy”, a nagle organista rusza z „Bóg się rodzi”, w kościele pojawia się szok i pytanie: „co się stało?”. I odpowiedź organisty: „zmiany, zmiany, zmiany”.
Ta rozmowa prowadzi do konkretu: akcja „Daj kolędę” trwa, a Radio Warszawa zaprasza również na wspólne kolędowanie w katedrze – i przypomina, że kolędy są modlitwą, wspólnotą i świętowaniem narodzin Chrystusa.
Zofia Kozerowska i Michał Koźlik – kolędy, które uczą teologii, i świąteczny stół, który buduje pokój 🌟🍽️
Trzecia rozmowa startuje od słów, które same w sobie są katechezą: „Bóg się rodzi, moc truchleje…”. Michał mówi, że właśnie za te paradoksy kocha tę kolędę – bo ona w prostych zdaniach opowiada o tajemnicy Wcielenia: nieskończony Bóg przyjmuje granice, staje się bliski. Drugą ulubioną jest „Gdy śliczna Panna” – za kołysankowy charakter i czuły obraz Maryi tulącej Jezusa.
Zofia przyznaje, że „Bóg się rodzi” jest u niej kolędą startową Wigilii – sygnałem, że zaczyna się wieczór modlitewny i rodzinny. A najbardziej lubi „Przybieżeli do Betlejem”, bo pasterze są jej bliżsi niż „wielcy tego świata”. Lubi w tej kolędzie radość i to, że wreszcie można głośno wyśpiewać: „chwała na wysokości”.
Potem rozmowa schodzi na to, co praktyczne i bardzo ludzkie: jak wygląda Wigilia w domu. Michał opowiada o świętowaniu w małym gronie: spokój, cisza, czas na prawdziwe życzenia i na uważność. Zofia mówi o dużym stole i domu, do którego przychodzi rodzina. W jej Wigilii ważne są: czytanie Ewangelii przez tatę, opłatek, życzenia, a potem pasterka – czasem o 21, czasem o 24, zależnie od sił najmłodszych.
Nie zabrakło też smaku świąt: moczka i makówki ze Śląska, barszcz czerwony, mak z bakaliami i miodem. Te potrawy są tu jak znaki: każdy region, każdy dom ma swoją opowieść, ale sens świąt jest jeden – spotkanie Boga, który przychodzi blisko.
Na końcu wraca to, co łączy wszystkie trzy rozmowy: kolęda jako wspólna modlitwa. Radio Warszawa przypomina o czwartej edycji akcji „Daj kolędę” i zachęca, by śpiewać nie tylko przy stole, ale też dzielić się nim dalej – bo Boże Narodzenie lubi rozchodzić się echem.
Tekst: Grzegorz Kozłowski
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Kozłowski






