Drodzy Słuchacze Radia Warszawa, w audycji „Mistrzowie Tradycji” zaglądamy dziś do świata, który pachnie węglem, rozgrzaną stalą i ciężką pracą rąk. Rozmawiamy o kowalstwie na Mazowszu – rzemiośle, które powoli zanika, ale wciąż potrafi zachwycić kunsztem i pięknem.
Przy mikrofonie Dorota Sołowiej. Gościem rozmowy jest Małgorzata Jaszczut z Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi.
Kowalstwo na Mazowszu
Kowalstwo przez lata należało do najpopularniejszych rzemiosł. Największy rozkwit przyszedł po uwłaszczeniu chłopów w 1863 roku. Wtedy gospodarze zaczęli się wzbogacać, a wieś stopniowo wymieniała narzędzia drewniane na metalowe.
Kowal wykuwał wtedy między innymi:
- radła i pługi,
- okucia do wozów,
- zawiasy i okucia do domów,
- kraty kowalskie,
- ćwieki nabijane na drzwi.
Te elementy pomagały w pracy i przy okazji zdobiły domy. Ludzie mieli potrzebę piękna, a kowal potrafił ją spełnić.
Krzyże kowalskie, podkowy i zdobnictwo
Na Mazowszu, a szczególnie od końca XIX wieku także na Kurpiach, pojawiało się coraz więcej krzyży kowalskich. Wieńczyły postumenty kapliczek i pięknie rysowały się na tle nieba. Krzyże trafiały też na cmentarze jako nagrobki. Do dziś czasem spotkasz taki metalowy krzyż, gdy przejdziesz się po starym cmentarzu.

Ważną część pracy kowali stanowiły również podkowy. Szybko się zużywały, więc kowale mieli stałe zajęcie. Dziś wciąż istnieją kowale, którzy potrafią podkuć konia, choć jest ich niewielu.
Kowal w XXI wieku. Rzemiosło znika, ale sztuka zostaje
Narzędzia rolnicze nie są już potrzebne tak jak dawniej. Kuźni ubyło, a prawdziwych kowali zostało niewielu. Jednak kowarstwo nie znika całkiem, bo ludzie nadal zamawiają wyroby artystyczne: kraty, ogrodzenia, świeczniki, a także rozbudowane elementy zdobnicze.
Małgorzata Jaszczut podaje też prosty przykład: wykuta róża może stać się prezentem „na wieki”.
W województwie mazowieckim wciąż działają kowale, których praca budzi uznanie. W miejscowości Błaziny Dolne na południu Mazowsza tworzy Paweł Winiarski – mistrz znany z kunsztownych, rozbudowanych elementów zdobniczych. Można go spotkać raz do roku na Iłżeckim Jarmarku Sztuki Ludowej, bo nadal tam przyjeżdża.
Kowale należą też do Stowarzyszenia Twórców Zdobnych, co podkreśla rangę ich pracy.
Kowal miał autorytet. Ludzie przychodzili po radę
Kowal nie był zwykłym rzemieślnikiem. Ludzie uważali go za osobę z wyjątkową wiedzą. Umiejętności przechodziły z pokolenia na pokolenie, a praca w ogniu wymagała siły i precyzji. Na wsi kowal cieszył się renomą i szacunkiem. Często przychodzono do niego po poradę, bo uchodził za człowieka mądrego.

Audycja zabiera nas na reportaż do skansenu w Kuligowie nad Bugiem, niedaleko Warszawy. Latem możesz tam przyjechać, odwiedzić prawdziwą kuźnię i zobaczyć, jak dawniej wykuwano przedmioty.
Po kuźni oprowadza Błażej Małczyński, który uczył się tu kowarstwa i „zdarza mu się stukać” w tej pracowni. Skansen stworzył i urządził Wojciech Urbanowski. To miejsce przenosi nas do XIX wieku: zobaczysz kuźnię, ale też dworek, XIX-wieczną chałupę i pomieszczenia z wyposażeniem różnych warsztatów.
Błażej Małczyński przypomina, że w mazowieckiej wsi kowal był zawsze. W Kuligowie jego tata pamięta z dzieciństwa, że na początku i na końcu wsi działał kowal.
Serce kuźni: kowadło i palenisko
Najważniejszym miejscem w kuźni jest kowadło. W Kuligowie można zobaczyć kilka kowadeł, a jedno z nich ma szczególną historię. To kowadło rodowe – pracował na nim ojciec i dziadek gospodarza. Pochodzi z początku XIX wieku i związane jest z Jadowem.
Drugie serce kuźni to kotlina, czyli palenisko. Stal podgrzewa się tam w węglu i koksie do temperatury, która sięga nawet 1300 stopni, aby stała się plastyczna. Wtedy kowal może na kowadle wystukać to, co chce uzyskać.

W kuźni widać też miechy. Czeladnik pompował powietrze pod palenisko, żeby ogień osiągnął odpowiednią moc. Trzeba pilnować temperatury, bo zbyt wysoka może przepalić stal. Ta praca wymaga precyzji.
Wzorniki, matryce i dobry gust. Kowal jako „pierwszy designer”
Kowal pracował nie tylko siłą, ale też wyczuciem formy. Miał swoje wzorniki i matryce, które pomagały uzyskać kształty liści, okuć i innych detali. Te rozwiązania były pilnie strzeżone i przechodziły z pokolenia na pokolenie.
W kuźni stoją także stempelki – cechówki. Kowal również je wykonywał. W Kuligowie zachowały się wypalone cechówki z tej kuźni.
Wśród prac widać także piękne krzyże, które dawniej trafiały na nagrobki. Kowal musiał mieć gust. Dlatego Błażej Małczyński nazywa ich wręcz pierwszymi designerami.
Tekst: Grzegorz Kozłowski
Źródło zdjęć: Dorota Sołowiej






