Drodzy Słuchacze, w audycji „Cień zbrodni. Echo pamięci” naszym gościem był Lech Parel, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Rozmawialiśmy o tym, co wydarzyło się po niemieckim ujawnieniu masowych grobów w Katyniu w kwietniu 1943 roku – o roli Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, pierwszych próbach niezależnego wyjaśnienia zbrodni i o tym, jak wielka polityka zepchnęła prawdę na dalszy plan.
Niemcy odkryli groby – i natychmiast ruszyła propaganda
W tej historii jest gorzki paradoks: masowe groby ujawnili Niemcy, którzy sami mieli na sumieniu ogrom zbrodni. Jak mówi Lech Parel, odkrycie Katynia miało dla Niemców przede wszystkim wartość propagandową. Chcieli:
- skłócić aliantów,
- poróżnić Polaków z Sowietami,
- rozbić relacje ZSRR z Wielką Brytanią i USA.
Niemcy rozpoczęli ekshumacje na miejscu i nagłośnili sprawę, ale ich intencją nie było bezinteresowne „ujawnienie prawdy”.
Dlaczego polski rząd poprosił o pomoc Międzynarodowy Czerwony Krzyż?
Rząd RP na uchodźstwie musiał reagować, bo od miesięcy narastał dramatyczny fakt: ponad 20 tysięcy polskich oficerów, pograniczników, rezerwistów i kapelanów zniknęło na terenie Związku Sowieckiego. Generał Anders i polskie władze pytali o nich, a Sowieci odpowiadali wymijająco: kraj jest wielki, wojna trwa, „gdzieś są”, „pewnie uciekli do Mandżurii”.
Gdy Niemcy ogłosili, że znaleźli masowe groby, wiele elementów ułożyło się w logiczną całość. Dlatego polski rząd zażądał międzynarodowego śledztwa i zwrócił się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
Sowiecka odpowiedź: zerwanie stosunków i ofensywa oskarżeń
Reakcja ZSRR była natychmiastowa: Sowieci zerwali stosunki dyplomatyczne z polskim rządem na uchodźstwie i rozpoczęli kampanię oskarżeń, że Polacy „bratają się” z Niemcami. To był moment, który miał konsekwencje polityczne na lata.
Lech Parel zwraca uwagę na ważną koincydencję:
- ujawnienie Katynia,
- zerwanie stosunków dyplomatycznych,
- a następnie powstanie Związku Patriotów Polskich (maj 1943), który stał się jednym z fundamentów późniejszego układu władzy narzuconego Polsce.
To pokazuje, że walka o prawdę o zbrodni katyńskiej zderzyła się z planem budowy nowej, podporządkowanej Moskwie Polski.
Czy działania Czerwonego Krzyża przyniosły przełom?
Delegacja Międzynarodowego Czerwonego Krzyża rzeczywiście udała się do Katynia, ale – jak podkreśla gość audycji – nie zakończyło się to realną konkluzją. Trudno nawet mówić o śledztwie w dzisiejszym sensie, bo warunki były skrajnie polityczne i wojenne. Nikt nie chciał „uwiarygadniać Niemców”, a jednocześnie skala dramatu domagała się reakcji.
Polska znalazła się między młotem a kowadłem:
- z jednej strony hitlerowska propaganda,
- z drugiej sowiecka kontrpropaganda,
- a pośrodku – rodziny i państwo, które szukały prawdy o zaginionych.
Wielkie interesy aliantów przesłoniły Katyń
Lech Parel mówi wprost: dla Wielkiej Brytanii i USA w 1943 roku sprawa Katynia była „detalem” wobec wojny. Nie znano jeszcze pełnej liczby ofiar, a Zachód kalkulował: im więcej Armii Czerwonej walczy z Niemcami, tym mniejsze straty aliantów na Zachodzie.
Gość audycji dodaje, że Zachód – jego zdaniem – mógł naciskać na Sowietów bardziej i mógł wynegocjować więcej, zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę pomocy udzielanej ZSRR.
„Szatańska alternatywa”: jak być świadkiem i nie stać się narzędziem propagandy?
Ważny wątek rozmowy dotyczy ludzi, którzy byli na miejscu ekshumacji. Niemcy organizowali pobyt w Katyniu, więc każdy świadek stawał przed dramatycznym dylematem:
zobaczyć prawdę na własne oczy i ją opisać, a jednocześnie nie stać się elementem hitlerowskiej propagandy.
Lech Parel mówi o współczuciu dla tych, którzy wzięli na siebie ciężar obecności w Katyniu i później spotykali się z oskarżeniami o kolaborację – mimo że ich obecność była potrzebna.
Tekst: Grzegorz Kozłowski
Źródło zdjęcia głównego: Dziennikarz PAP – Archiwum Adama Aumera






