Katyń był w Polsce tematem zakazanym. Komunistyczne władze PRL konsekwentnie realizowały politykę kłamstwa, przemilczeń i represji. W audycji „Cień zbrodni. Echo pamięci” prof. Andrzej Zawistowski z Instytutu Pileckiego i SGH wyjaśniał, jak działał system cenzury i dlaczego prawda o Katyniu była tak niebezpieczna dla władzy.
Od kłamstwa do milczenia
Po ujawnieniu masowych grobów w Katyniu w 1943 roku polscy komuniści, jeszcze jako PPR, przyjęli sowiecką wersję wydarzeń. Winą obarczano Niemców. Każdy, kto mówił inaczej, ryzykował więzieniem. Skazywano nie za „Katyń”, lecz za „propagandę szeptaną” i „podważanie przyjaźni ze Związkiem Radzieckim”.
Po 1956 roku nastąpiła zmiana taktyki. Kłamstwo ustąpiło miejsca ciszy. Katyń zniknął z podręczników, radia i prasy. Cenzura dopuszczała wzmianki tylko pod jednym warunkiem – musiała paść data 1941, która sugerowała winę Niemców. O sprawcach nie wolno było mówić.
Dezinformacja zamiast prawdy
Jak podkreśla prof. Zawistowski, nie chodziło wyłącznie o jedno kłamstwo. Była to rozbudowana kampania dezinformacyjna, wzorowana na sowieckich działaniach: komisje, publikacje, naciski dyplomatyczne, a nawet manipulowanie geografią pamięci. Wszystko po to, by odsunąć odpowiedzialność od NKWD.
W Polsce temat przetrwał w drugim obiegu, w rodzinnych opowieściach, w harcerstwie i w Kościele. Tam, gdzie odważny ksiądz odprawiał mszę za ofiary, tam padały prawdziwe słowa. Symboliczną postacią był ks. Stefan Niedzielak, który tworzył miejsca pamięci i zginął w 1989 roku w niewyjaśnionych okolicznościach.
Solidarność i eksplozja pamięci
Przełom przyniosła „Solidarność”. Bez cenzury prawda o Katyniu wróciła do przestrzeni publicznej. Próbowano stawiać pomniki, organizować uroczystości, mówić otwarcie. Władza reagowała nerwowo. Pomnik katyński z datą 1940, postawiony nocą na Powązkach w 1981 roku, został natychmiast usunięty.
Po stanie wojennym propaganda wróciła, ale już słabsza. W podręcznikach pojawiła się formuła: „nie wiadomo, kto zabił”. To nie była jeszcze prawda, ale kłamstwo zaczęło pękać.
Dlaczego Katyń był tak groźny?
Bo burzył fundament PRL. Jak przypomina prof. Zawistowski, państwo zbudowane na sojuszu z mordercą nie mogło dopuścić prawdy do głosu. Dlatego walka o pamięć Katynia była jednocześnie walką o wolność i godność.
Dziś możemy mówić głośno. Ale warto pamiętać, jaką cenę płacili ci, którzy robili to wcześniej – gdy za jedno słowo prawdy groziło więzienie, a czasem śmierć.
Tekst: Grzegorz Kozłowski
Źródło zdjęcia głównego: Pomnik Ofiar Zbrodni Katyńskiej we Wrocławiu






