Już kilkadziesiąt drzew udało się uratować przed wycinką na Białołęce. Od kilku lat udaje się władzom dzielnicy przekonywać deweloperów budujących osiedla, aby zamiast wycinać drzewa, które kolidują z inwestycją – przesadzali je.
Jak mówi rzecznik prasowy urzędu dzielnicy Białołęka, Marzena Gawkowska, z biegiem lat developerzy coraz chętniej decydują się na takie rozwiązanie.
– Pierwsze przesadzenia wymagały kilku rozmów i przekonywania. W tej chwili inwestorzy już wiedzą, że u nas jest to norma i dużo szybciej ich przekonujemy. Widzą też te pozytywy jakie dają przesadzenia drzew i widzą, że warto ponieść te dodatkowe koszty, bo zysk jaki jest z tej rośliny, jest dużo większy niż kwota, którą trzeba zapłacić za jej przesadzenie.
Największe drzewo, jakie zostało przesadzone, miało grubo ponad 200 centymetrów w obwodzie.
– Najczęściej przesadzane są dęby, które potrafią mieć 70 ton z bryłą korzeniową. Firma, która dokonuje tego przesadzenia oprócz samej zmiany lokalizacji tego drzewa, zajmuje się jeszcze 3-letnią pielęgnacją, bo nie sztuką jest przesadzić, sztuką jest, żeby drzewo w nowym miejscu się przyjęło.
Ostatnim przesadzonym drzewem przez prywatnego inwestora był 45-tonowy dąb. Developer budujący osiedle w okolicach ulicy Krzyżówki i Płochocińskiej na Żeraniu przesadził kolidujące drzewo na pas zieleni przy ulicy Płochocińskiej.
Marzena Gawkowska:
Bartosz Święciński