
Informacje te ujawnił wczoraj minister obrony Tomasz Siemoniak. Według anonimowych źródeł w Waszyngtonie, już w styczniu do rządu Stanów Zjednoczonych dotarł list wyrażający zainteresowanie Polski kupnem 24 pocisków Tomahawk. Pierwsze osiem miałoby trafić nad Wisłę do 2022 roku.
Tomahawki są na wyposażeniu armii amerykańskiej i brytyjskiej. Były użyte w boju 2 tys. razy, między innymi podczas operacji w Libii w 2011 roku. To pociski manewrujące najwyższej klasy, o zasięgu 1600 km, których kurs można zmienić już w trakcie lotu. Cena jednego pocisku wynosi 1,59 mln dolarów.
Pociski Tomahawk są bronią, która nie była szeroko eksportowana. Poza Stanami Zjednoczonymi ma je jedynie Wielka Brytania. Na transakcję o znaczeniu strategicznym musi najpierw zgodzić się Kongres. Nie zrobił tego w przypadku Izraela. Według Iana Brzezińskiego z Rady Atlantyckiej, Polska podejmuje 'mądrą i uzasadnioną’ decyzję, starając się w świetle rosnącego zagrożenia ze strony Rosji zwiększyć swe zdolności obronne o pociski Tomahawk. Moim zdaniem, nie ma powodów, by administracja Baracka Obamy powiedziała „nie” – stwierdził ekspert ds. obronnych.
fot. Kenneth Moll, U.S. Navy