Niezwykłe wydarzenie sprawiło, że na zawsze zmieniło się jego życie. 3 listopada w Kościele obchodzimy wspomnienie świętego Huberta. Patron myśliwych, leśników, strzelców, sportowców, kuśnierzy i jeźdźców przyszedł na świat w 655 roku w Gaskonii. Był potomkiem królewskiego rodu Merowingów, który panował w państwie Franków.
– Legenda mówi, że w pewnym momencie swojego życia, które było, jak to się młodym ludziom zdarza, nieuporządkowane, zobaczył, będąc na polowaniu, białego jelenia. W koronie jego rogów znajdował się krzyż. To olśniło go tak bardzo, że zupełnie zmienił swoje życie. Z biegiem lat został biskupem w Maastricht – mówi ojciec Stanisław Tasiemski, dominikanin.
Po wzmocnieniu swojej wiary, Hubert poświęcił się ewangelizacji Brabancji i Ardenów, aby nawrócić tamtejszych mieszkańców na chrześcijaństwo. Około 700 roku przyszły święty miał otrzymać godność biskupią z rąk papieża Sergiusza. 17 lat później Hubert przeniósł stolicę biskupstwa do Leodium w Belgii. Tam też zmarł 30 maja 727 roku. Tu pojawia się pytanie, dlaczego właśnie ta data nie stała się momentem jego liturgicznego wspomnienia? Wszystko to ze względu na szybką kanonizację i proces, który temu towarzyszył.
– Ktoś powie, że zazwyczaj obchodzimy wspomnienia liturgiczne w rocznicę śmierci. Natomiast dość szybko rozprzestrzenił się jego kult i w roku 743, 3 listopada, jego ciało przeniesiono i umieszczono w kościele świętych Piotra i Pawła w Lierze. A więc to przeniesienie ciała, czyli kanonizacja, jest dzisiaj wspominane liturgicznie – wskazuje ojciec Stanisław Tasiemski.
Na terenie Polski kult świętego Huberta jest określany hubertowinami lub hubertusem. Pierwsze wzmianki na ten temat pochodzą z XVIII wieku, kiedy postać patrona myśliwych popularyzowała dynastia władców saskich. Do dziś w naszej tradycji łowieckiej 3 listopada odbywają się zbiorowe polowania o uroczystym charakterze. Myśliwi zachowują wówczas historyczne wzorce i ceremoniały, które towarzyszyły naszym przodkom. Jednym z nieodzownych elementów są sygnały łowieckie wygrywane na specjalnych instrumentach.
Artur Chmielewski