77 lat temu, 12 lipca 1945 roku, oddziały Armii Czerwonej, NKWD i Smiersz rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło co najmniej kilkuset partyzantów niepodległościowego podziemia. Wielka akcja pacyfikacyjna prowadzona na pograniczu polsko-litewskim – w Puszczy Augustowskiej i jej okolicach – przeszła do historii jako „Obława Augustowska”. Obławą objęto teren blisko 3,5 tysiąca kilometrów kwadratowych, w działaniach wzięło udział około 40 tysięcy żołnierzy.
Uchwałą Sejmu z 2015 roku, 12 lipca jest obchodzony Dzień Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. Była to największa powojenna zbrodnia popełniona przez Sowietów na Polakach, nazywana też „Małym Katyniem”. W lipcu 1945 roku aresztowano ponad 7 tysięcy ludzi, część z nich więziono i poddawano brutalnemu śledztwu. Około 600 osób nigdy nie powróciło do domów i do dziś nie są znane ich losy. Wśród nich byli mężczyźni, kobiety i osoby nieletnie, często po kilka osób z jednej rodziny. Najprawdopodobniej wszyscy zostali zamordowani na podstawie tej samej decyzji sowieckich władz i należy ich uznać za ofiary Obławy Augustowskiej. Według badań liczba ofiar może sięgać nawet 2 tysięcy.
Szef Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk przypomniał (2020), że Obława Augustowska była operacją zakrojoną na ogromną skalę.
Świadkowie Obławy Augustowskiej nadal ze szczegółami pamiętają tamte wydarzenia. Scholastyka Zieniewicz, córka jednego z wywiezionych, wspominała (2006), że miała wówczas niespełna 7 lat.
Antoni Lisiecki, któremu udało się uniknąć śmierci podczas obławy, po latach mówił, że rozmawiał z wieloma krewnymi zaginionych AK-owców. Po tych rozmowach nabrał przekonania, że zostali oni pochowani przy Fortach Grodzieńskich w Grodnie na Białorusi.
Rodziny ofiar Obławy Augustowskiej wciąż mają nadzieję na odnalezienie grobów bliskich. W 2011 roku podczas uroczystości w katedrze w Suwałkach mówiła o tym między innymi Zofia Walicka.
Danuta Kaszlej, prezes Klubu Historycznego im. Armii Krajowej w Augustowie, podkreśliła, że oprócz ludzi związanych z podziemiem śmierć w obławie ponieśli też zwykli cywile, i o tym warto pamiętać.
Za symboliczne miejsce kaźni mieszkańców Suwalszczyzny uznaje się Giby koło Augustowa. Od 1991 roku stoi tam Pomnik-Krzyż, przy którym na uroczystościach rocznicowych gromadzą się bliscy ofiar.
„Zginęli, bo byli Polakami” – to zdanie wielokrotnie powtarzali uczestnicy obchodów 73. rocznicy obławy augustowskiej w 2018 roku w Gibach. Wśród licznych gości byli też przedstawiciele rodzin, którzy w lipcu 1945 roku stracili swoich bliskich.
Śledztwo w sprawie Obławy Augustowskiej jako zbrodni przeciwko ludzkości prowadzi Instytut Pamięci Narodowej. Zbadano materiały źródłowe, które znajdują się w Polsce. Na swojej stronie internetowej IPN opublikował listę ofiar obławy, która wciąż jest uzupełniana. Doktor Tomasz Łabuszewski – z warszawskiego oddziału IPN – mówił w 2018 roku, że pozostałe źródła dotyczące miejsc mordu i spoczynku ofiar oraz liczby zabitych są w archiwach Federacji Rosyjskiej.
Historyk rosyjskiego „Memoriału” Nikita Pietrow powiedział, że władze Rosji kłamią, twierdząc, że nie wiedzą, co się stało z osobami zaginionymi w trakcie Obławy Augustowskiej. Nikita Pietrow, który badał zbrodnię, podkreślił, że teczki ofiar są w Moskwie, a władze szukają kłamliwych pretekstów, aby nie przekazać tych dokumentów Polsce.
Prokuratura schowała się za wygodną formułą – „byli w areszcie, ale nie zostali osądzeni i nie wiemy, co się z nimi stało”. To głupie, bo państwowy organ nie może powiedzieć „aresztowaliśmy człowieka, ale nie wiemy, co się z nim stało”. Państwo ich albo wypuściło, albo skazało i wysłało do łagru, albo zabiło.
Uczestnicy uroczystości w Gibach z okazji 75. rocznicy Obławy Augustowskiej w 2020 roku pytali, czy kiedykolwiek poznamy całą prawdę o obławie, a szczególnie – o miejscu egzekucji i pochówku zatrzymanych ludzi.
Sowieci podczas obławy planowo i systematycznie otaczali całe wsie, przetrząsali lasy, zatrzymywali ludzi w domach, na polach i w kryjówkach. W utworzonych prowizorycznie obozach aresztowani czekali na przesłuchania skrępowani drutem kolczastym, w dołach zalanych wodą, pod gołym niebem. Kilkudziesięciu partyzantów dostało się w ręce NKWD po bitwie nad jeziorem Brożane, która trwała trzy dni i była największym starciem Obławy Augustowskiej.
Ze strony sowieckiej w obławie uczestniczyły jednostki 50. armii III Frontu Białoruskiego, Wojsk Wewnętrznych NKWD oraz funkcjonariusze kontrwywiadu wojskowego Smiersz. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, milicji oraz miejscowi konfidenci wspomagali działania Sowietów jako przewodnicy i tłumacze, asystowali także przy przesłuchaniach. W szyfrogramie do Ławrientija Berii, szefa NKWD, zwierzchnik kontrwywiadu Smiersz generał Wiktor Abakumow 21 lipca 1945 roku napisał o „likwidacji bandytów w lasach augustowskich”.
IAR