Smutek po stracie kogoś bliskiego to w pełni normalna reakcja
„Nigdy nie ma dobrej pory na pożegnanie” – mówi ks. prof. Piotr Kieniewicz. Dziś, w Dzień Zaduszny, wspominamy naszych bliskich zmarłych.
To czas, w którym szczególnie myślimy o tych, którzy odeszli, a po których być może wciąż nosimy żałobę. Ks. Piotr Kieniewicz mówił na antenie Radia Warszawa o bólu odchodzenia i nadziei na zmartwychwstanie.
– Kiedy umiera ktoś bliski, to serce pęka. Świat się w jakiś sposób kończy. Człowiek czasami jest wściekły na to, że jakim prawem słońce wstało rano. Ja nie mam o to do nikogo pretensji, że tak się czuje. Takie rozstanie jest po prostu strasznie trudne. Dlatego św. Paweł mówi: „pocieszajcie się słowami nadziei”. My potrzebujemy nadziei po to, żeby przejść przez ten czas ciemności.
Szczególnie trudnym doświadczeniem dla rodziców jest śmierć własnego dziecka. Ks. Kieniewicz przywołuje wówczas słowa Ewangelii i mówi, że konieczne jest pocieszanie się słowami nadziei.
– Mój najbardziej ukochany tekst z Ewangelii wg św. Mateusza odnoszący się do dzieci. To jest 18 rozdział, 10 wiersz: „Baczcie, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych, bo ich Aniołowie wpatrują się w oblicze Ojca waszego”. Tekst, który przywołuje za każdym razem, kiedy spotykam się z rodzicami, którzy stracili dziecko. Mówię, że Anioł Stróż waszego dziecka zatroszczył się o to, by nic mu się nie stało. I wami również będzie się opiekował, a wasze dziecko również będzie czuwało z góry.
Kapłan przypomniał, że pojęcie żałoby i smutku po odejściu przyjaciela towarzyszyło również Panu Jezusowi. Jest to zatem w pełni normalna reakcja – dodaje ks. Piotr Kieniewicz.
– Ta ciemność przychodzi i tak po prostu jest. Pan Jezus też nie wymówił się od niej, sam przeszedł ją w Ogrodzie Oliwnym ze swoimi przyjaciółmi. Wiedział przecież, że zaraz wskrzesi Łazarza, ale płakał nad jego grobem.
Ks. Kieniewicz przypomniał, że bardzo ważna jest modlitwa. Może ona pomóc zarówno duszom w czyśćcu, jak i nam pozostającym na ziemi.
Karolina Stachacz-Bartosik