34 lata temu w Lesie Kabackim rozbił się Ił-62 „Tadeusz Kościuszko”

34 lata temu, 9 maja 1987 roku, w Lesie Kabackim pod Warszawą rozbił się samolot Ił-62 M „Tadeusz Kościuszko”. Na pokładzie maszyny znajdowały się 183 osoby. Wszyscy zginęli – 172 pasażerów i 11 członków załogi. Pod względem liczby ofiar była to największa katastrofa w historii polskiego lotnictwa.
Palący się samolot, który stracił dwa silniki, spadł po ponad godzinie od startu, pięć kilometrów od lotniska. Dowodzący załogą kapitan Zygmunt Pawlaczyk i drugi pilot major Leopold Karcher do końca wykazali się opanowaniem i najwyższym profesjonalizmem. Półgodzinna walka załogi o uratowanie samolotu zakończyła się porażką. Ostatnie słowa kapitana Pawlaczyka, które słyszeli kontrolerzy lotów na Okęciu o godzinie 11.12 brzmiały: „Dobranoc, do widzenia. Cześć, giniemy”. Nagranie zarejestrowały „czarne skrzynki”.
Samolot rozbił się na skraju Lasu Kabackiego. Wpadając między drzewa z prędkością 470 kilometrów na godzinę, rozpadł się na kawałki na przestrzeni około 370 na 50 metrów. Do awarii samolotu doszło w 23 minucie lotu, na wysokości 8200 metrów. Wybuch jednego z silników spowodował zniszczenie sąsiedniego i pożar na pokładzie. Kapitan Pawlaczyk postanowił zawrócić na lotnisko Okęcie. Świadkowie zdarzenia mówili, że już w trakcie tego manewru samolot zaczął spadać.
Do zbadania przyczyn katastrofy powołano specjalną komisję rządową, która w raporcie opublikowanym w lipcu 1987 roku stwierdziła, że powodem awarii samolotu było „zmęczeniowe zniszczenie” materiałów. Dopiero po latach do opinii publicznej dotarły szczegóły ekspertyzy, z których wynikało, że do katastrofy doszło z winy radzieckiego producenta – łożysko jednego z silników miało poważne błędy konstrukcyjne. Eksperci ze Związku Radzieckiego dowodzili natomiast, że polscy piloci popełnili błędy, a uszkodzenia silników powstały w wyniku zderzenia maszyny z ziemią. Wspólny dokument częściowo uwzględniający polskie wnioski został podpisany dopiero po rozmowach na Kremlu, w listopadzie 1987 roku.
Tragicznie zmarli pasażerowie zostali pochowani we wspólnej mogile na Cmentarzu Komunalnym Północnym w Warszawie, w kwaterze E XVIII. Część ofiar, których zwłoki udało się zidentyfikować, zgodnie z wolą bliskich, spoczęła na cmentarzach w rodzinnych miejscowościach.
Katastrofę na Kabatach i załogę lotu numer 5055 upamiętniają dwie ulice znajdujące się na warszawskim Ursynowie. Jedna z nich – ulica Zygmunta Pawlaczyka – odchodzi od ulicy Jana Rosoła, a druga – Aleja Załogi Samolotu „Kościuszko” – przecina Las Kabacki. To właśnie tam spadający samolot zniszczył drzewa na obszarze prostokąta o wymiarach 370 na 50 metrów. W pobliżu miejsca katastrofy ustawiono krzyż oraz kamienny pomnik z wyrytymi nazwiskami ofiar tragicznego lotu.
IAR