Czwarta niedziela Wielkiego Postu to jeden z dwóch dni w roku, kiedy w kościołach można zobaczyć kapłanów w różowych szatach liturgicznych. To symbol chwili wytchnienia w poście
– Mamy moment, kiedy jesteśmy trochę zmęczeni i utrudzeni tymi przygotowaniami, podejmowaną ascezą, kiedy naturalnie pojawia się zmęczenie. Kościół chce nas umocnić i w liturgii chce nam dać wiele radości. Dlatego też pojawia się taki znak, ta właśnie niedziela, która jest zaakcentowana przez odrębny kolor szat liturgicznych. Mówimy tutaj o kolorze różowym, chociaż niektórzy posługują się terminem kolor różany. To właśnie złagodzenie tej surowej, ascetycznej barwy fioletowej – mówi ksiądz Paweł Cieślik, wykładowca liturgiki w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Warszawsko-Praskiej.
To także nawiązanie do starego papieskiego zwyczaju.
– Papież w tym dniu wręczał jakiejś zacnej osobistości złotą różę, jako wyraz wdzięczności i uznania za dobro czynione Kościołowi. Taktowano ten dzień też jako zwycięstwo wiosny nad zimą – wyjaśnia kapłan
Radość tej niedzieli ma odzwierciedlenie w tekstach liturgicznych.
– W liturgii znajdujemy dwa określenia – Niedziela Laetare, Niedziela radości – to nawiązanie do antyfony, która znajduje się w mszale na rozpoczęcie tej liturgii. Słowa zaczerpnięte są z Księgi Izajasza – raduj się Jerozolimo. Innym określeniem jest Mediana, czyli połowa Wielkiego Postu, którą wtedy osiągamy – zaznacza ks. Paweł Cieślik.
Drugą niedzielą w ciągu roku, kiedy można używać różowych szat liturgicznych jest trzecia niedziela adwentu zwana Gaudete.
Wojciech Dudkowski